Zakazany owoc, czyli mniejsze zło zerołejstowca

Marta/ Eko-dylematy

Etyczne, ekologiczne, zrównoważone, bez plastiku, naturalne, bio… Takie życie chciałabym mieć. Żeby jeszcze osiągnięcie tego wszystkiego nie było tak nieziemsko skomplikowane. Dylematy jakie codziennie pojawiają się w mojej głowie powoli zaczynają być coraz trudniejsze do rozwiązania. I coraz bardziej męczące. 

Dylematy

Większość z nas, świadomych konsumentów dóbr wszelkich, zaczyna zadawać sobie pytania, gdy przychodzi czas zakupów. Na początku eko-drogi jest stosunkowo łatwo – kupić 50tą koszulkę z sieciówki, czy nie? Zjeść schaboszczaka na obiad, czy nie?

Na tego typu pytania w miarę łatwo samemu sobie odpowiedzieć. Bycie świadomym tego, że sieciówki to “zło wcielone”, że nadmierna konsumpcja niszczy naszą planetę, a hodowla zwierząt dobija ją dodatkowo jest ogólnie znana i w sumie do przełknięcia. Da się żyć szczęśliwie jedząc strączki i ubierając się w ubrania, które już wiszą w twojej szafie. Tyle, że jak już raz wdepniesz w to „uświadamiające bagno” to ciężko z niego wyjść. 

Jest taki etap w życiu każdego zerołejstowca, który można nazwać “czarno-biały”, bo wszystko jest własnie takie, czyli albo dobre albo złe. To jest etap w którym zaczynasz chodzić w podartych majtkach, bo nie ma w okolicy sklepu z fair-trade-eko-bio (niepotrzebne skreślić) bielizną, a ty jeszcze nie umiesz szyć na maszynie, żeby sprawić sobie nowe gacie. To jest ten etap, w którym dylematów jest mało. Jeśli nie masz na ogródku eko-upraw to żyjesz energią z kosmosu, ponieważ cała reszta jest przecież pakowana w plastik. Na szczęście etap ten szybko mija. Albo stwierdzisz, że istnieje jednak coś takiego jak mniejsze i większe zło, albo umrzesz śmiercią głodową… w podartych gaciach. 

Mniejsze zło

A co to takiego to mniejsze zło? Zależy od poziomu twojego uświadomienia, bo to że nieświadomość jest błogosławieństwem to wie chyba każdy. Zatem, jeśli nie masz pojęcia jak wygląda przemysł tekstylny i jaki ma wpływ na środowisko to bez problemu kupisz najnowszy model super modnej sukienki z przeceny. Jeśli oglądałeś/aś np “the True Cost” to twoim mniejszym złem będą nowe ubrania polskiej produkcji. Natomiast gdy znasz kogoś, kto pracuje w szwalni w Polsce albo zainteresujesz się głębiej tematem rodzimej produkcji, to zostajesz z jedną parą jeansów, a majtki szyjesz sam/a z materiałów kupionych w lumpku. 

Kolejny dylemat: plastik. Jeśli wiesz coś tam o ‘Zero Waste’, widziałeś/aś filmiki z wyłowionymi rybami pełnymi foliówek, albo ptakami żywiącymi się kawałkami słomek to zaczynasz unikać każdego plastiku. Jeździsz po mieście albo okolicznych wioskach i szukasz rolników, którzy sprzedają warzywa nago. Wolisz przejechać się swoim dieslem 20 km do zerołejstowego sklepu niż iść do pobliskiego marketu. Jednak gdy przekroczysz pewną granicę wiedzy na temat klimatu, gdy poczytasz kilka bardzo dołujących książek albo pogadasz z osobami „siedzącymi” w temacie to zaczynasz dostrzegać, że plastik to jest właśnie to mniejsze zło. Od tego momentu zaczynasz poruszać się tylko na rowerze, bo nawet komunikacja miejska wytwarza CO2 oraz szukasz info w necie o tym czy można być wegetarianinem i nie jeść strączków, bo (nie oszukujmy się) w naszych pierdach też jest dwutlenek węgla. 

Zakazany owoc

Do napisania tego postu natchnął mnie mój dzisiejszy lunch. Usiadłam przy stole i wykorzystując krótką przerwę umilałam sobie czas przeglądając internety. Właśnie w momencie, gdy moja pyszna kanapka z awokado lądowała w mojej paszczy przeczytałam kilka postów na temat produkcji awokado i jej szkodliwego wpływu na środowisko. Dorzućmy do tego kwestie etyczne i już się odechciewa jeść. Muszę się przyznać sama przed sobą (i przed Wami też), że temat nie był mi całkiem obcy. Już sam chociażby transport awokado nie jest bez znaczenia dla środowiska. Nie miałam jednak pojęcia, że produkcja tego owocu jest tak bardzo nieetyczna, że kupowanie go wspiera meksykańskie mafie, że do produkcji awokado stosuje się tony pestycydów i innej trującej chemii oraz że Chilijczycy cierpią na braki wody pitnej (dosłownie nie mają co pić!), bo większość dostępnej wody w rejonie zużywana jest na farmach awokado

Dla mnie większego problemu raczej nie ma – po prostu przestanę go jeść. Jest mnóstwo innych pysznych i pożywnych rzeczy do jedzenia i brak awokado nie sprawi mi dużego dyskomfortu. Ale sprawa ma się zupełnie inaczej dla mojej siostry. Gdy spytasz ją o jej ulubiony owoc, albo czego nigdy nie może jej zabraknąć w kuchni, to zawsze odpowiedzią będzie awokado. Ona je uwielbia i je w bardzo dużych ilościach. Jednocześnie jest osobą wrażliwą ekologicznie i etycznie. Totalny brak świadomości na temat tego zakazanego owocu jest dla niej prawdziwym błogosławieństwem. 

Lepiej być głupim

Czasem lepiej być głupim w danym temacie niż nieszczęśliwym, czyż nie? Tyle, że w XXIw, w dobie łatwego dostępu do informacji, bardzo ciężko jest być głupim właśnie. Staramy się jak możemy i odsuwamy, negujemy niewygodne dla nas wiadomości. Choć trudno już okłamywać samego siebie, że np nie ma kryzysu klimatycznego. Nie wierzysz? Wyjrzyj za okno. Jest styczeń. Czy tak wyglądał styczeń, gdy byliśmy mali? Bo nie wiem jak u Ciebie, ale na moim tarasie zamiast bałwana mam puszczający liście krzaczek borówki! Tak samo ma się sytuacja jeśli chodzi o prawdę o “fast fashion”. Trzeba być głuchym i ślepym, żeby nie wiedzieć jak bardzo nieetyczne i nieekologiczne jest kupowanie w sieciówkach. Tak, na promocji też. I niech rękę podniesie ten, kto w życiu nie słyszał, iż spożywanie tak wielkich ilości mięsa jest niezdrowe dla nas i dla planety. Każdy z nas to wie. Nie każdy tak żyje. Czy to oznacza, że mięsożerni fashioniści jedzący awokado są złymi ludźmi? Nawet ci świadomi? Dla logicznie myślącego zewołejstowca to jak najbardziej i najlepiej w piekle niech się wszyscy smażą! Skoro to jest złe, a ty to wiesz i mimo to dalej tak robisz to ‘de facto’ jesteś złym człowiekiem, prawda?

Ja na szczęście przeszłam już “czarno-biały” etap. Wiem, że nie można zmienić wszystkiego na raz i że takie dylematy z czasem robią wodę z mózgu. I że czasami lepiej wybrać mniejsze zło, które to dla jednych będzie jedzeniem ulubionego awokado w czasie przechodzenia na wegetarianizm, a dla innych kupieniem majtek w sieciówce do której pojechało się rowerem, a nie samochodem. Nic na świecie nie jest czarno-białe, nawet telewizor twojego dziadka ma odcienie szarości. 

 “We all mess up and do impure things. It doesn’t mean that we’re bad people” powiedział Otis z #SexEducation i to jest jedna z mądrzejszych rzeczy, które początkujący zerołejstowiec powinien usłyszeć. 

P.S. Powiedziałam siostrze, żeby nie czytała tego posta. Niech pożyje jeszcze trochę w błogiej nieświadomości. Z jej wzrokiem i słuchem jest wszystko ok więc prędzej czy później i tak się dowie. 

Share this Post